Ech, kab ciomien nia byŭ…
Jeździć pa Pružanach mašynaj sioleta było sapraŭdnaju pryhodaj, asabliva ŭ žniŭni. Darohi pierakopvalisia vokamhnienna. Luby kamputarny kvest adpačyvaje: vyjechaŭšy z dvara, užo nia viedaješ, jakoj darohaj budzieš viartacca nazad, kolki času zmarnuješ na hetaje viartańnie i ŭvohule ci trapiš va ŭłasny dvor. Budaŭničyja krany, zdavałasia, sahnali siudy z pałovy Biełarusi (druhuju pałovu adpravili na budaŭnictva biblijateki). Dom, dzie maje baćki žyvuć, u šlachietny vyhlad pryvodzili dźvie bryhady: uzdoŭž fasadu na labiodcy katalisia budaŭniki z Baranavič, a z boku dvara ŭźviali mahutnyja ryštavańni słonimcy. Śpiašalisia, pracavali ceły śvietłavy dzień.
La našaha domu zrujnavali staryja «hrafskija» stajni (karyści jany nie prynosili i na pomnik minuŭščyny padobnyja nie byli). Da ich paciahnulisia cuham aŭto: haspadary nabivali bahažniki staražytnaju cehłaj, vielmi ŭžo dobraju. Tady ja ŭpieršyniu pačuła pra toje, što Pružany — heta maleńki Bahdad: «Spačatku razburyli, a ciapier dabro raściahvajuć».
Horad pryčasali i navat pahalili. U pieraddažynkavaj haračcy vyrazana kala 300 drevaŭ: starych kaštanaŭ, tapolaŭ, klonaŭ, lipaŭ. Horad niby abłysieŭ. Kazali, kaliści, hledziačy ź viertalota na Pružany, nie adrazu možna było zdahadacca, što laciš nad horadam: dachi damoŭ chavalisia ŭ zielaninie. A voś z taho viertalota z čyrvona-zialonymi kolerami na bartach, što zrabiŭ koła nad horadam u samy razhar śviata, «pasažyru numar adzin», napeŭna, byli dobra vidać śviežaja dachoŭka i novy bruk na chodnikach.
A voś pomnik «Źlićcio rekaŭ Muchi i Viecu», pastaŭleny napiaredadni śviata, na dumku miascovych žycharoŭ, nia nadta cnatlivy. Raka-dziaŭčyna, zdajecca, i adchisnułasia, i ruki adviała za śpinu ŭ charakternym žeście «nie zamaj!», ale hrudki ŭvierch tyrčać i tvar dziorzki-dziorzki...
Śviatkavać Pružany pačali ŭ piatnicu. Zdavałasia, u centar horadu pryjšli ŭsie dvaccać tysiač pružancaŭ i čakanyja piać tysiač haściej śviata. Na estradzie łaviŭ «ptušku ščaścia» viečna małady Hnaciuk. Pryčym ja ŭpieršyniu pabačyła śviata biaz pjanych. Stychijnyja dyskateki prosta na dvare doŭžylisia da siaredziny nočy.
Zranku ŭ subotu stomleny horad chutka ačuniaŭ, padbadzioryŭsia. I pačaŭ žartavać. Bar, jaki ja ŭsio svajo žyćcio pamiataju pad nazvaju «Paleskija lehiendy», niečakana pieratvaryŭsia ŭ «Paleskija padańni». Manekieny, što ŭpryhožvali paviljon staličnaha «Domu na Niamizie», byli zroblenyja, vidać, jašče ŭ 80-ja. Vytančanyja, dalikatnyja, z błakitnymi vačyma, utaroplenymi ŭ śvietłuju kamunistyčnuju budučyniu, jany niečakana pieraapranulisia ŭ sialanskija stroi i pačali niaŭłoŭna nahadvać Alesia Zahorskaha na dziadźkavańni.
Asabliva sympatyčnyja lozunhi mieli handlary miasam z Kamianieckaha rajonu, kudy, vidać, jašče nie dabralisia aktyvisty «Hrynpisu»:
Učora biehaŭ parsiučok,
Siońnia — dobry šašłyčok.
I sapraŭdy, šašłykami Pružany prapachli na niekalki miesiacaŭ napierad. I nia tolki šašłykami, jak śviedčyŭ nastupny ślohan:
Siońnia budzie vam nia lišak
I harełački kilišak.
Aproč «busłoŭ» alkaholnych, byli prezydenckija. U adpaviedny momant vystupu Łukašenki nad scenaju na bieła-błakitnych balonikach uzmyŭ busieł. Jon drapiežna pakałychvaŭ biełymi kryłami i źnizu byŭ bolej padobny da karšuna. Z dachu restaranu padchapiłasia staja hałuboŭ i, źbiŭšysia ŭ kupku, pačała spałochana namotvać koły...
Navat kali na centralnyja vulicy Pružan narešcie puścili mašyny, kab vyvozić stały, kresły, ladoŭni, niedaraspradanyja tavary, narod nia vieryŭ u skančeńnie śviata. Tolki była siarod tych dvaccaci piaci tysiač ludziej ładnaja častka, dla jakoj śviata stałasia ciažkimi pracoŭnymi budniami. Niekalki surjoznych štackich padychodziać da hrupy miascovych milicyjantaŭ: «Nu što, «adstralalisia»?» — «Dy nie, «adstralajemsia», tolki jak vy źjedziecie».
A nastupnaha dnia horad iznoŭ staŭ samim saboju — cichim i nialudnym, tolki troški čyściejšym i pryhažejšym.
Maryna Šoda