Znajści
Ałharytmičny łacinski varyjant
22.10.2010 / 11:393RusŁacBieł

Achoŭnaja zorka

Pra Uładzimira Karatkieviča piša Siarhiej Zakońnikaŭ.

Viasnoj 1984 hoda ŭ reanimacyjnaj pałacie, kali ja paiŭ z łyžački žuravinavym morsam spakutavanaha, źniasilenaha chvarobaju Vałodziu, jon prašaptaŭ: «Pomniš, što napisaŭ tabie na svajoj „Čazienii“? Chaj budzie tak…». Jak možna było zabycca! Jašče sa studenctva hety samy biełaruski biełarus staŭ dla mianie śviatym čałaviekam.


Ja pomniŭ słovy pra «dalokaŭschodniaje dreva žyćcia» i nakaz. A jašče ŭ dušy nazaŭsiody zastalisia radki ź niepaŭtornaj apovieści: «Ukaranicca na kamianistym, nieŭładkavanym bierazie žyćcia, mudra, uładna, piaščotna śvidravać karaniami ziamlu. Arać jaje dla budučyni… Jak čazienija…». Tak apantana, samaachviarna žyŭ i pisaŭ dziela Biełarusi svaje nieŭmiručyja knihi Uładzimir Karatkievič.

Jon zastajecca samym lubimym i čytajemym piśmieńnikam. U jahonych tvorach žyvuć mudraść i razvaha, jakija padabajucca ludziam stałaha vieku, ramantyka i pryhodnictva, jakija impanujuć moładzi, dzieciam, rycarstva i miłość, łaska i piaščota, jakija začaroŭvajuć žančyn, dziaŭčat.

Vysokim intelektam, encykłapiedyčnaj daśviedčanaściu, bahataj fantazijaj, vyklučnaj intuicyjaj paznačana ŭsia tvorčaść Karatkieviča, pačynajučy ad vierša «Mašeka», jaki byŭ nadrukavany ŭ 1955 hodzie ŭ časopisie «Połymia», i da paśmiarotnaj knihi ź simvaličnaj nazvaj «Byŭ. Jość. Budu.». Uražvaje jahonaja pracavitaść, šmathrannaść talentu, jaki bliskuča zmoh uvasobicca ŭ paezii, histaryčnych ramanach i apovieściach, apaviadańniach, ese, narysach, publicystycy, pjesach, kinascenaryjach, krytycy, malunkach. Takoje byvaje nadzvyčaj redka i, jak kažuć u narodzie, idzie ad Boha.

U majho pakaleńnia, jakoje pryjšło ŭ śviet adrazu paśla samaj kryvavaj vajny XX stahodździa, imknieńnie da praŭdy i spraviadlivaści, nacyjanalnaja śviadomaść, čałaviečaja hodnaść vyrastali pad kryłom nie tolki Ja. Kupały, Ja. Kołasa, M. Bahdanoviča, ale i P. Pančanki, V. Bykava, U. Karatkieviča. Jakraz u čas našaha studenctva adna za druhoj vychodzili ichnija admietnyja, pryciahalnyja knihi. «Pry śviatle małanak» (Pančanka), «Miortvym nie balić» (Bykaŭ, u časopisie «Maładość»), «Kałasy pad siarpom tvaim» (Karatkievič) — adny tolki hetyja tvory abudžali dušu, biespavarotna rabili niechlamiažych, naiŭnych viaskovych chłopcaŭ i dziaŭčat, hadavanych u niastačy, u paślavajennym choładzie i hoładzie, vychavanych užo zrusifikavanaj škołaju, pierakananymi biełarusami. Za takoje ščaście, jak havaryŭ jašče adzin lubimy mnoju daradca Fiodar Michajłavič Jankoŭski, «i za haroju pakłaniusia» samaj śvietłaj časinie ŭ žyćci — studenctvu, svaim vydatnym litaraturnym nastaŭnikam.

Luboŭ da rodnaha słova, jakuju zapalili ŭ sercy słaŭnyja ludzi i tvorcy, ja staraŭsia pieradać svaim vučniam, kali pačaŭ pracavać zavučam-arhanizataram, vykładać biełaruskuju movu i litaraturu ŭ Kletnaŭskaj SŠ Barysaŭskaha rajona. My vypuskali naściennuju litaraturnuju hazietu, rukapisny časopis, dzie vyjaŭlali tvorčyja zdolnaści i staršakłaśniki, i małyja, dvojčy ichnija vieršy, zamaloŭki drukavała rajonnaja hazieta. Pra taki vychavaŭčy vopyt raskazała «Komsomolskaja pravda». Pieršym, chto paviedamiŭ i paradavaŭsia za mianie, byŭ Karatkievič.

Paśla katastrofy aŭtobusa, u jakim ja jechaŭ u Barysaŭ atrymlivać błanki atestataŭ dla vypusknikoŭ škoły, mnie daviałosia spynić nastaŭnickuju pracu i pierabiracca da baćkoŭ. Levaje plačo i ruka vosiem miesiacaŭ byli ŭ hipsie. Ale doŭha chvareć na radzimie nie dali. Spačatku pracavaŭ u rajonnaj haziecie «Patryjot», a zatym vybrali druhim sakratarom Vušackaha rajkama kamsamoła. Chaciełasia zrabić niešta dobraje dla moładzi ŭ jaje kulturnym raźvićci. Pačaŭ pryvučać chłopcaŭ i dziaŭčat da biełaruskaha litaraturnaha druku, naładžvaŭ sustrečy z artystami, žurnalistami i, kaniešnie ž, z piśmieńnikami-ziemlakami.

A siurpryzam staŭ pryjezd Uładzimira Karatkieviča. Lipieńskaj subotniaj ranicoju ja pavinien byŭ jechać z moładździu rajcentra na kaśbu. Pračnuŭsia rana, pa haliŭsia, paśniedaŭ i pašybavaŭ da płoščy. Ni narodu, ni mašyn jašče nie było, a na hanku rajkama siadzieŭ i dramaŭ adzinoki čałaviek. Padyšoŭ bližej i vačam nie mahu pavieryć — Karatkievič! Dakranuŭsia da plača: «Uładzimir Siamionavič, heta vy? A čamu tut menčyciesia? Čamu nie zajšli da mianie?». Jon zaŭśmichaŭsia: «Zdaroŭ! Aha, zaraz ja tabie na pastoj pry viadu cełuju bandu. Bačyš, kolki vuń tam vučonych u aŭtobusie kimaryć? Heta Akademija navuk vyvučaje pomniki historyi. Dajšła čarha i da vašaha Vušackaha rajona. Tut u hrupie Vala maja, nu dyk i ja rašyŭ pajechać ź imi. A ja, darečy, ciabie čakaŭ, vartaŭnik skazaŭ, što chutka budzieš. Čakaŭ, dy i zadramaŭ. Słuchaj, Siaroža, pamažy z transpartam. My pa dzielimsia pa maršrutach, chutčej usio budzie zroblena».

Ja radavaŭsia pryjezdu Karatkieviča, a jašče tamu, što jakraz była mahčymaść dapamahčy. «Nie turbujciesia, niešta prydumajem. A pakul što harantuju naš „hazik“. Pajšli da mianie, choć krychu pierakusicie», — zaprasiŭ niečakanaha, darahoha hościa.

U kabiniecie zhatavaŭ kavy, znajšoŭ niejkaje piečyva, pasadziŭ u kresła: «Siłkujciesia!». A sam prychapiŭ daviednik «Piśmieńniki Savieckaj Biełarusi» i padniaŭsia na čaćviorty pavierch. Ja viedaŭ, što pieršy sakratar rajkama partyi ŭ letnija dni prychodzić na słužbu rana. «Vasil Kiryłavič, dobry dzień! U mianie dobraja navina. Karatkievič da nas pryjechaŭ!» — vyhuknuŭ z paroha. Toj padniaŭ vočy ad papieraŭ, źniaŭ akulary i razhublena pierapytaŭ: «Karatkievič? Heta jaki? Rektar piedinstytuta?». Ja zrazumieŭ, što niezdarma prychapiŭ daviednik. «Dy nie. Heta vydatny naš piśmieńnik Uładzimir Karatkievič. Jamu transpart treba, davajcie dapamožam słaŭnamu čałavieku. Možna, ja zaraz jaho pryviadu, pahavorycie?»

Karatkievič iści da Pasacha nie chacieŭ: «Viedaju ja ich, hetych partyjnych čynoŭnikaŭ. Usie dałdony i zanudy. Budzie mnie zaraz pra nadoi i pryvahi raskazvać. Lepš by ty sam damoviŭsia. Dy i pahladzi, jak ja apranuty! Kala hetych pomnikaŭ usio paparvaŭ uščent». Apratka ŭ Karatkieviča i sapraŭdy była viasiołaju. Źvierchu, praŭda, miełasia modnaja machrovaja, sałatavaha koleru majka z zamočkam, zatoje niz «padhulaŭ» — źliniałaje, vyćviłaje na soncy siniaje tryko, dzirki ŭ jakim «zašyty» tonkim miednym drotam. Ale ja supakoiŭ: «Ničoha, Uładzimir Siamionavič! U nas tut na ŭbory nie zvažajuć. Hałoŭnaje — sam čałaviek».

Transpartnuju prablemu my vyrašyli chutka. Damovilisia, što ekśpiedycyja budzie karystacca, akramia našaha kamsamolskaha, jašče i «hazikam» Pasacha, a jon pierasiadzie na «Vołhu», jakuju ŭ rajkamie mieli dla vyjezdaŭ u Viciebsk i Minsk. Karatkievič paśla dyfirambaŭ u svoj adras siadzieŭ u kabiniecie sakratara ašałomleny. Takoha jon nie čakaŭ.

Tyja lipieńskija dni 1972 hoda, jakija zhadvaju, zapomnilisia nie adnamu mnie, a i mnohim maim ziemlakam, bo Karatkievič sustrakaŭsia i huta ryŭ ź imi paŭsiul: prosta na viaskovych vulicach, u chatach, a z moładździu kala viečarovaha vohnišča na bierazie voziera Viečalle. Ja pabačyŭ jahonuju niezvyčajnuju dapytlivaść. Jon abhledzieŭ usie vušackija vałatoŭki, reštki chramaŭ, pomniki, mohiłki, abmacaŭ, jak kažuć, kožnuju cahlinku i kamień.

Vałodzia byŭ vydatnym apaviadalnikam i ŭmieŭ słuchać inšych. Stolki cikavaha, nieviadomaha pra historyju Biełarusi, pra mnohija kutočki rodnaha kraju pačuŭ ja ad jaho ŭ tyja dni i paśla! Na majo ździŭleńnie: «Adkul takija viedy?» Karatkievič adnojčy adkazaŭ tak: «Ja ž, bracie, vandroŭnik zaciaty. Kolki pierachodžana hetymi chvorymi nahami, kolki pierabačana hetymi stomlenymi vačyma! A jašče archivy. Tabie i ŭ strašnym śnie nie pryśnicca, kolki pyłu pierahłytaŭ ja ŭ schoviščach, kolki staronak dakumientaŭ pierahartaŭ. Nie tolki doma, ale i ŭ Kijevie, Lvovie, Vilni, Leninhradzie, i daloka za miažoju».

Načavali Vałodzia z Valaju ŭ majoj nievialičkaj kvatery. Na padłohu pasłali śviežaje siena, nakryli jaho kapami, atrymałasia ŭtulnaja paściela, u jakoj dobra było i razmaŭlać, i zasynać. Karatkievič byŭ mastak na ŭsialakija prydumki. Maju maleńkuju dačušku Alonku ŭraziła, jak dziadźka Vałodzia pa-majstersku vykonvaŭ roznyja miełodyi na dziŭnym muzyčnym instrumiencie… svaich nadźmutych ščokach.

Potym Vałodzia (adzin, z žonkaju, ź siabrami) časta byvaŭ na Vušaččynie. Jon zbliziŭsia z maim baćkam, mamaj, upadabaŭ naš rodny dom, jaki staić u malaŭničaj miaścinie — na bierazie voziera Hłybačka. Z dapamohaj taty padrychtavaŭ niekalki telepieradač pra Vušaččynu, jany rehularna listavalisia.

U 1975 hodzie mianie pieraviali ŭ redakcyju haziety «Čyrvonaja źmiena» ŭ Minsk. Pomniačy nakaz Vałodzi, ja pakarystaŭsia svajoj pasadaj zahadčyka adździeła sielskaj moładzi i abjeździŭ šmat kutočkaŭ Biełarusi. Pisaŭ repartažy, zamaloŭki, narysy pra maładych miechanizataraŭ, dajarak, nastaŭnikaŭ, kłubnych i biblijatečnych pracaŭnikoŭ, a jašče staraŭsia nie abminuć nivodnaha rajonnaha muzieja, ahladaŭ acalełyja chramy, staryja budynki, parki, sustrakaŭsia i hutaryŭ z doŭhažycharami. Hetyja vandroŭki, niepasrednaje dakranańnie dušoju da sivoj minuŭščyny dapamahli zrazumieć značnaść, maštab usiaho, što ŭźnimała i danosiła da čytačoŭ samabytnaja, niepaŭtornaja tvor čaść Karatkieviča. Jon viartaŭ za bytuju i źniaviečanuju dušu naroda, jaki maje prava być roŭnym pamiž inšymi. Jon abudžaŭ našuju hodnaść, patryjatyčnyja pačućci i žadańnie zrabić choć niešta dobraje dla «ziamli pad biełymi kryłami», dla ŭsich, chto žyvie i budzie žyć tut:

Abiacajuć nam novy raskošny dom,
Ale TUT nam žyć i kanać,
Tut pad kožnym navieki zabytym buhrom
Našy prodki zabityja śpiać.
Jany addali nam mieč i kasu,
Słova z vusnaŭ, ciapier niamych…
I nam niemahčyma pajści adsiul
I pakinuć sa śmierciu ich.

Kali pieračytvaješ Karatkieviča, to zaŭvažaješ, što samyja blizkija jamu słovy — Honar, Hodnaść, Sumleńnie, Praŭda. Jaho zaŭsiody turbavała dumka: jak zachavać, abaranić i ŭmacavać hodnaść čałavieka, na što jamu abapiercisia ŭ hetym žyćci? Takim rozdumam prasiaknutyja ŭsie knihi piśmieńnika. I jon znachodzić adkaz: našaja tryvałaść — u pamiaci, u pavazie da materyjalnaj i duchoŭnaj spadčyny biełaruskaha rodu, u lubovi da rodnaj ziamli, u viernaści mudrym, humanistyčnym tradycyjam pracavitych i volnalubivych prodkaŭ.

Vandroŭki pa Biełarusi (pracavaŭ ja jašče i ŭ haziecie «Źviazda»), zahłybleńnie ŭ jaje historyju pierakanali mianie, što bahataja mastackaja fantazija, ramantyzm Karatkieviča zaŭsiody majuć pad saboju realny hrunt. Mnohija jahonyja apoviedy, jakija, darečy, na vialiki žal, nie stali staronkami knih, niahledziačy na peŭnuju kazačnaść i lehiendarnaść, taksama čystaja praŭda. Naprykład, paleskaja pryhažunia, raka Ubarć, jakuju vielmi lubiŭ Vałodzia, sapraŭdy ŭ niekalkich miescach ciače ŭ hranitnym łožy. Mnie daviałosia ŭbačyć hryby, jakija na hlei ŭ prypiackich łaźniakach vymachvajuć da paŭmietra…

Karatkieviču žyłosia i pracavałasia niaprosta. Historyja padaje nam šmat prykładaŭ, kali addanaja, niejmaviernaja pa sile luboŭ vialikaha syna da svajho naroda, da rodnaje ziamli natykajecca na nierazumieńnie, na adkrytuju varožaść abmiežavanych, nieadukavanych, ale «zvyšpilnych» sučaśnikaŭ, jakija roznymi šlachami ŭciskajucca ŭ vysokija kresły i adčuvajuć siabie ŭładarami žyćcia.

Niamała kryvi i niervaŭ papsavali Vałodziu takija «ŭładary», naviešvajučy na jaho jarłyk nacyjanalista. Ja heta dobra viedaju, bo daviałosia pracavać zahadčykam siektara mastackaj litaratury adździeła kultury CK KPB, časta adstojvać lepšyja knihi bieła ruskich piśmieńnikaŭ ad napadu susiedniaha adździeła prapahandy i ahitacyi, bačyć ciemrašalskuju vałtuźniu minskich i maskoŭskich cenzaraŭ u cyvilnym i ŭ pahonach. Šmat razoŭ jany vyšukvali «nacyjanalistyčnuju kramołu», rezali pa-žyvomu rukapisy Karatkieviča. I nie zaŭsiody možna było jamu dapamahčy. Tak zdaryłasia z vydatnym ese pra Mścisłaŭ — adnym z apošnich tvoraŭ Vałodzi. Paśla cenzarskich čyrvonych ałoŭkaŭ «čornych pałkoŭnikaŭ» z vydaviectva «Biełaruś» jano vyjšła ŭ kastryravanym vyhladzie. Ale ciešusia tym, što dapamoh Karatkieviču abaranić, adstajać mnohaje. Jon heta zaŭsiody pomniŭ.

Darečy, chaču zaznačyć, što vysokija, pilnyja načalniki, słužki savieckaha supierinternacyjanalizmu, choć i vajavali z nacyjanalistam-Karatkievičam, ale čytali jahonyja tvory ź vialikaj cikavaściu i zachoplenaściu. Paradoks? Dy nie. Talent piśmieńnika pieramahaŭ ichnija zamšełyja ŭjaŭleńni pra «kłasavuju čyściniu», pra «idejnuju niepachisnaść». Praŭda, hetyja adnosiny da tvorčaści Karatkieviča i jaho samoha byli pad polnyja, schavanyja ad inšych.

Viedajučy canu talentu i za słuham Karatkieviča ŭ padniaćci našaj litaratury na novuju vysokuju prystupku, pierad jahonym 50-hodździem ja prapanavaŭ sakrataru CK KPB pa ideałohii A. T. Kuźminu pradstavić Vałodziu da ŭznaharodžańnia ordenam Lenina. «Nu ty i zahnuł! Jeśli by dažie zdieś vsie sohłasiliś, tak vied́ v Moskvie nie pojmut. Vied́ on žie zakorieniełyj nacionalist», — takoj była reakcyja Alaksandra Tryfanaviča. Ja zapiarečyŭ: «Nijaki jon nie nacyjanalist, a sapraŭdny patryjot Biełarusi. A talent jaki!». Kuźmin zmorščyŭsia: «Da znaju ja, znaju. No eto ničieho nie mieniajet».

Što było rabić? Kažu: «A jak nakont «trudavika» (orden Pracoŭnaha Čyrvonaha Ściaha na čynoŭnickim žarhonie)? Alaksandr Tryfanavič padumaŭ i skazaŭ: «Trudno budiet Biuro CK uhovoriť. Jeśli tolko Piotr Mironovič svojo słovo skažiet». Mašeraŭ važkim słovam zamacavaŭ rašeńnie, dakumienty ja aformiŭ, jany pajšli ŭ Maskvu. Potym jašče doŭha vialisia pieramovy z CK KPSS, nie chacieli partyjnyja čynoŭniki ŭšanavać Karatkieviča.

Za hety čas zdaryłasia strašnaja trahiedyja — u kastryčniku 1980 hoda ŭ zahadkavaj aŭtamabilnaj katastrofie zahinuŭ papularny i lubimy ŭ narodzie Piotr Mironavič Mašeraŭ, u arhanizacyi pachavańnia jakoha mnie daviałosia ŭdzielničać samym niepasrednym čynam, šmat pieražyć. Pieršym sakratarom CK KPB staŭ C. Ja. Kisialoŭ, jaki zaŭsiody dobra adnosiŭsia da biełaruskich piśmieńnikaŭ, caniŭ ichniuju pracu. Pamočnikam u jaho, jak pry Mašeravie, zastaŭsia Viktar Jakaŭlevič Krukaŭ.

Ja časta turbavaŭ Krukava: jak ža z uznaharodaj Karatkieviča, kali pryjdzie stužka z paviedamleńniem? Narešcie, u samy prytyk da jubileju, Maskva «razradziłasia»: Vałodzia ŭznaharodžany, ale nie «trudavikom», a ordenam Družby narodaŭ.

Cichan Jakaŭlevič Kisialoŭ u hety dzień vylataŭ u zamiežnuju kamandziroŭku, zdajecca, u Bałharyju, ale zachacieŭ asabista pavinšavać Karatkieviča z uznaharodaj. Zvanok u maim kabiniecie, čuju ŭ trubcy hołas Krukava: «Siarhiej Ivanavič, chutčej zachodźcie da mianie».

Pamočnik sakratara paprasiŭ, kab ja terminova pajšoŭ da Karatkieviča na kvateru i dapamoh arhanizavać razmovu Cichana Jakaŭleviča ź jubilaram. Biahu praz vulicu, zvaniu. Adčyniaje ździŭlenaja Vala i tyvožna pytaje: «Siaroža, što zdaryłasia, ty ž pavinien być na pracy». Tłumaču patrebu, a jana spałochana kaža: «Idzi ŭ vannuju i pahladzi na pryhažuna. Admakaje paśla ŭčarašniaha». Razuvajusia i tepaju da Vałodzi. Jon lažyć u vańnie ŭ vialikaj abłačynie pieny, tyrčyć tolki nos. Niešta pacichieńku marmyča, nibyta śpiavaje, ale bačna, što «łyka nie viaža». Vala zastyła ŭ dźviarach, jak razzłavanaja mumija. Ja kažu joj: «Nie chvalujsia. Usio budzie ŭ paradku».

Prynios u vannuju taburetku, pastaviŭ kala Vałodzi. Znajšli daŭžejšy provad da telefona, ustalavali aparat. Jon na hetuju padrychtoŭku nie źviartaŭ nijakaj uvahi. Tolki tady, kali ja zahavaryŭ kala jahonaha vucha, strašenna ździviŭsia i pramarmytaŭ: «A ty čaho tut, ja ž hoły lažu?». Supakoiŭ jaho i skazaŭ: «Ciabie ŭznaharodzili ordenam Družby narodaŭ. Tabie zaraz budzie telefanavać Cichan Jakaŭlevič Kisialoŭ, vinšavać. Ty nadta dumkami nie raściakajsia, bo nie ŭ formie. Padziakuj, dy i ŭsio». Paŭtaryŭ heta niekalki razoŭ, tamu što bačyŭ — nie dachodzić. Zvaniu Krukavu: «Karatkievič hatovy havaryć».

Ja trymaŭ ruku Vałodzi z telefonnaj trubkaj, kab jon nie pamaknuŭ jaje ŭ vadu, i tamu dobra čuŭ, jak Kisialoŭ nie kazionna, sardečna vinšavaŭ Karatkieviča, vykazvaŭ jamu słovy ŭdziačnaści za tvorčaść. A toj u adkaz, jak papuhaj, pra maŭlaŭ: «Dziakuj. Davier naroda apraŭdaju!». Adkul jon uziaŭ hety «davier naroda», nie viedaju, vidać, pa savieckaj tradycyi, nahledzieŭšysia ŭručeńniaŭ uznaharodaŭ pa televizary. A mnie było tak śmiešna, što bajaŭsia, kab zusim nie razrahatacca i nie zahubić usiu «apieracyju».

Narešcie «razmova» skončyłasia. Ja zabraŭ u Vałodzi telefonnuju trubku, a jon z zakrytymi vačyma pramarmytaŭ: «A z kim, Siaroža, heta ja havaryŭ?».

Da ŭsioj hetaj mituśni z ordenam Karatkievič adniośsia z humaram: «A ja i praŭda družbu narodaŭ umacoŭvaju. Jak vučyŭsia i pracavaŭ va Ukrainie, to byŭ ukrainskim nacyjanalistam, a ciapier — biełaruski nacyjanalist».

Na svoj uračysty jubilejny viečar Vałodzia pryjšoŭ z ordenam i dobra padviasieleny čarkaju. U kabiniecie staršyni Sajuza piśmieńnikaŭ Maksima Tanka, dzie zvyčajna pierad pasiadžeńniami źbirałasia, raspranałasia načalnickaja «bahiema», Karatkievič adkałoŭ «numar». Jon źniaŭ orden i pryšpiliŭ mnie na štryfiel pinžaka: «Panasi, bracie. Ja viedaju, što ty, a nie jany, spryjaŭ, kab mnie dali ŭznaharodu». Była scena, jak u hohaleŭskim «Revizory». Ledź uhavaryŭ Vałodziu nie ŭskładniać dalej situacyju.

A vinavaty ŭ hetym byŭ nie viasioły nastroj jubilara, a jahonaja zaŭsiodnaja bieskampramisnaść, zdolnaść «rezać praŭdu-matku prosta ŭ vočy» lubomu čynušy. Vałodzia byŭ absalutna niezakampleksavanym, niepasrednym, ščyrym čałaviekam. A takich ludziej i baicca, i prymaje «ŭ štyki» lubaja ŭłada.

Karatkievič tak i nie pačuŭ ad aficyjnych uładaŭ tych słoŭ udziačnaści i pavahi, jakich zasłuhoŭvaŭ bolš, čym chto-niebudź inšy. Ale zatoje jon adčuvaŭ pastajanna luboŭ i ŭdziačnaść šmatlikich čytačoŭ, što padtrymlivała žyćciovyja siły i tvorčy nastroj. Sam narod nadaŭ jamu zvańnie narodnaha piśmieńnika. Heta była najvyšejšaja ŭznaharoda, pra jakuju maryć kožny mastak!

Śmierć Vałodzi zaśpieła mianie źnianacku ŭ Łatvii, kudy tolki tolki vybraŭsia adpačyć, niešta napisać. Leta. Miescaŭ u samalocie nie było, i mianie prytulili piłoty ŭ svajoj kabinie. Tady ŭ niebie padumałasia: «Jon tak lubiŭ harotnicu-Biełaruś! Nie moža jahonaja duša adlacieć ad nas daloka. Jana budzie śviacić nam achoŭnaju zorkaju. Budzie śviacić viečna».

Sapraŭdy, jahony adychod staŭ strašennaj niečakankaju, niahledziačy na toje, što ŭviesnu 1984 hoda zdaroŭje Vałodzi prykmietna pahoršyłasia. Jon trapiŭ u reanimacyju lečkamisii, peŭny čas znachodziŭsia ŭ komie. Kala jaho tady pastajanna dziažuryła lubimaja siastryčka Vałodzi — Natalla Siamionaŭna. Jana vyklikała mianie niekalki razoŭ, kali jamu stanaviłasia zusim kiepska. My ź joj bačyli Vałodziu, hetaha niepaŭtornaha žyćcialuba, niepieramožnaha aptymista, daścipnaha žartaŭnika i humarysta, niazvykła źnieruchomiełym, zžaŭciełym, biezdapamožnym, što nijak nie ŭsprymałasia, viedajučy jahonuju niaŭrymślivuju naturu.

Kali mnie daviałosia stać hałoŭnym redaktaram časopisa «Połymia», to z dapamohaju Natalli Siamionaŭny staraŭsia choć niečym adździačyć Vałodziu, danieści da ludziej jahonuju nienadrukavanuju spadčynu. Radujusia, što sam redahavaŭ, vypraŭlaŭ u śviet apovieść «U śniahach dramaje viasna», raździeły z ramana «Brań», apaviadańni, dziońnik. Siedziačy nad hetymi rukapisami biassonnymi načami, časta dumaŭ: «Boža, jakoje jašče ahromnistaje mastackaje bahaćcie zmahła b vyniańčyć jahonaja dapytlivaja, niespakojnaja, apantanaja biaźmiežnaj luboŭju da Biełarusi, da svajho naroda, nievyčerpnaja duša, kali b los byŭ bolš litaścivym!».

Adnak u dušy Karatkieviča žyła nie tolki vialikaja luboŭ da žyćcia, da ludziej. Była ŭ joj i vysakarodnaja nianaviść, jakaja žyviła jahonaje zmahańnie ź ciemrašałami, nievukami, dzikunami, chamami, biazdumnymi, biazdarnymi słužkami hvałtu, tatalitaryzmu, jakija imknucca «zahnać žaleznaj rukoj čałaviectva da ščaścia». Ź jakim sarkazmam, źjedlivaściu vyśmiejvaŭ jon usiu hetuju niečyść i navałač!

Mnohaje ŭ žyćci, jak i samo jano, dajecca čałavieku avansam u spadziavańni na toje, što jon, zavitaŭšy na niejki čas na ziamlu ź niebyćcia, zrobić jaje lepšaj, pryhažejšaj, adoryć ludstva čaścinkaj svajho rozumu, lubovi, spahady, miłości i dabryni. Karatkievič za svoj taki karotki viek apraŭdaŭ hety avans, spłaciŭ usie daŭhi. Spaŭna adździačyŭ jon rodnaj ziamli, svajmu narodu i pakinuŭ zapaviet:

Kali my nie ŭstaniem sami —
Nie padymie nas nichto.

Siarhiej Zakońnikaŭ, «Novy Čas»

Chočaš padzialicca važnaj infarmacyjaj
ananimna i kanfidencyjna?

Клас
0
Панылы сорам
0
Ха-ха
0
Ого
0
Сумна
0
Абуральна
0
Kab pakinuć kamientar, kali łaska, aktyvujcie JavaScript u naładach svajho braŭziera
Kab skarystacca kalendarom, kali łaska, aktyvujcie JavaScript u naładach svajho braŭziera
PNSRČCPTSBND
12345
6789101112
13141516171819
20212223242526
2728293031